Wybaczcie Kochani, że rozdział taki krótki, ale znalazłam chwilę czasu i postanowiłam go naskrobać, bo dawno mnie tu nie było. Dla wyjaśnienia, listy Shannona są opisem sytuacji teraźniejszej, natomiast cała reszta jest retrospekcją. Dla niecierpliwych powiem, że już niedługo Shann spotka się z Caroline, a co z tego wyniknie to możecie się powoli spodziewać ;)) P.S. Taka trochę Moda na Sukces się robi, ale CIIII ! To się wszystko ładnie rozegra :D
Enjoy
xox
***
„Mamo,
Zostawiam Ci informację na kartce, bo telefon mi się
rozładował, a nie mam czasu, żeby go naładować. Wychodzę i nie jestem w stanie
powiedzieć o której wrócę, bo mam coś bardzo ważnego do załatwienia w sprawie
Caroline. Proszę Cię, obudź Chrisa, niech się ubierze, naszykowałem mu ubrania
na krześle obok łóżka, zrób mu proszę kakao i kanapki przed pójściem do
przedszkola, w lodówce naszykowane jest pudełko śniadaniowe. Kocham Was bardzo
mocno.
Shann.”
Powoli dochodził wieczór, a młoda pani prawnik czekała przed
drzwiami jednego z kalifornijskich domów. Ubrana była jak zwykle elegancko, pudrowo-różowa ołówkowa spódnica za kolano, biała koszula i białe szpilki, jej twarz
była ledwo widoczna za sprawą dużych okularów słonecznych na nosie i kapelusza
z dużym rondem. Stała tak przekazując sobie teczkę z jednej do drugiej ręki,
żeby tylko czymś się zając. W końcu drzwi do apartamentu otworzyły się i stał w
nich Jared ubrany w same spodnie, a w ręku trzymał butelkę Arizony.
- Hey piękna – powitał ją nienagannym uśmiechem i gestem
ręki zaprosił do środka. Kobieta niepewnie weszła i zaczęła rozglądać się po
mieszkaniu nie zdejmując okularów. Spod kapelusza wystawało jej pasmo włosów,
które nerwowo przeczesywała palcami.
- Nie trzymam tu paparazzi w klatce – zaśmiał się mężczyzna
– możesz śmiało zdjąć okulary.
- Dziękuję panie Leto, ale wolałabym nie. – mimo, iż usilnie starała się utrzymać spokój,
to głos jej się trząsł.
- Hey, Caroline, hey popatrz na mnie – powiedział z
czułością łapiąc ją delikatnie za dłoń. – Powiedz mi skarbie, co jest nie tak,
co się stało?
Spod okularów wyłoniły się powolne łzy, które spływały po
policzkach kobiety, a następnie skapywały na goły bark przytulającego ją
Jareda.
- O nie, nie tak nie będzie – odsunął ją od siebie i
zaprowadził do salonu sadzając na kanapie. – Zdejmuj kapelusz i okulary i mów
mi co jest grane. – usiadł naprzeciwko niej i cierpliwie czekał. Po paru
minutach, gdy zdołała uspokoić łzy i trzęsące się z nerwów dłonie, zdjęła
kapelusz i okulary bojąc się spojrzeć w oczy Jaredowi.
- Co do kurwy? – jedyne słowa, które nasuwały się
mężczyźnie, gdy zobaczył dużą, zaschniętą plamę krwi na czubku głowy Caroline i podbite
oko, którego nie mogła otworzyć, bo było tak spuchnięte.
- Spadłam ze schodów ? – zapytała nieśmiało, ale gdy
napotkała wzrok Jareda, skuliła się i wyszeptała imię, które mężczyźnie odbiło
się echem w głowie „Charles”.
- Kurwa, zajebię gnoja – w jednej chwili porwał się z fotela
i zaczął szukać koszulki – Pojadę tam i przysięgam, że zabiję skurwiela. – nie mógł
opanować nerwów, a z oczu Caroline poleciał kolejny strumień łez.
- Jay, proszę usiądź. Jay nie możesz – mówiła zapłakana.
- Jeszcze go bronisz? – pytał nie mogą zrozumieć zachowania
kobiety.
- Pozwól mi to wytłumaczyć, proszę, potem sam ocenisz. –
mimo wielkiej niechęci aktor usiadł na wcześniej zajmowanym miejscu i wpatrywał
się w prawniczkę oczekując owego wyjaśnienia.
- Charles Deneuve jest moim narzeczonym, wybranym przez
moich rodziców, którzy bardzo uważali jego rodzinę. Już od dawna całe nasze
życie było ustawione, zaplanowane. Rodzina Deneuve włada potężnym majątkiem i
posiada większą część akcji firmy prawniczej moich rodziców, w sumie to oni są
właścicielami kancelarii. Zanim moi rodzice zginęli w wypadku, a dokładniej
parę lat temu, gdy skończyłam 21 lat moi rodzice razem z rodzicami Charlesa
spisali dokument, że kancelarii zostanie przepisana na mnie, gdy poślubię tego
człowieka, w innym przypadku, gdy zerwę z nim, tracę wszelkie prawa do
wykonywania zawodu. Na początku Charles taki nie był, dopiero gdy pojawiły się
problemy z Chinami zaczął wariować. Chciałam to skończyć 18 czerwca, ale…-
zatrzymała się na chwilę, żeby zobaczyć reakcję swojego słuchacza, który
siedział wpatrzony w nią niemal z rozdziawionymi ustami. – ale wtedy
zadzwoniłeś, pytając o moją matkę, która była niesamowitą prawniczką. Chciałam
pokazać, że nie jestem gorsza i zdecydowałam, że jeszcze dam radę. Do
rozwiązania sprawy Shannona nie można nic zrobić, inaczej on nie wyjdzie z tego
więzienia. Te oskarżenia są tak silne, że nie wiem czy z pomocą znajomych uda
mi się go wyciągnąć, ale wiedz, że zrobię wszystko, żeby nie stała mu się
krzywda. Jared posłuchaj, boję się, ale jestem silna, nie odpuszczę sobie tak
łatwo. Wczoraj dzwoniłam do znajomego, który miał u mnie dług wdzięczności,
pracuje w San Quentin, jest tam ochroniarzem i ma pilnować, żeby Shannonowi nic
się nie stało. Nie chcę Cię martwić, ale naprawdę grozi mu tam
niebezpieczeństwo. W przyszłym tygodniu mam spotkanie w więzieniu, wtedy
wszystko się wyjaśni. Przepraszam, że tu przyszłam, mogłam powiedzieć Ci przez
telefon te rzeczy odnośnie Twojego brata, ale musiałam się wyrwać z domu
chociaż na chwilę. Niepotrzebnie zawracam Ci głowę, pójdę już. – mówiła na
jednym wdechu, tak, że Jared nie mógł wtrącić nawet słowa. Jednak gdy się
podniosła, zrobił to samo i podszedł do niej i przytulił.
- Hey, hey chodź do mnie, będzie dobrze, jak to się wszystko
skończy, ten pieprzony francuzik zapłaci za to, obiecuję Ci. – powiedział i
obdarował ją delikatnymi pocałunkami.
***
- No tak, jak zwykle spóźniona. Brawa dla tej pani. –
zaświergotała kobieta w średnim wieku w szpilkach Louboutin i z torebką Chanel.
- Witam pani Deneuve, proszę mi wybaczyć, to wina tych robót
drogowych. – powiedziała Caroline.
- Oczywiście, najłatwiej zrzucić na korki i roboty drogowe,
gdyby Ci zależało wyjechałabyś wcześniej od swojego kochanka, czy Bóg wie kogo.
– powiedziała kobieta i ruchem ręki przywołała pracownicę sklepu z sukniami
ślubnymi. – Ta niczego nie warta panna młoda już przyjechała, więc proszę jej
przynieść suknie, które wybrałam.
Po paru minutach ciemnowłosa sprzedawczyni pojawiła się z
naręczem sukien ślubnych, które po kolei zaczęła rozwieszać na ścianach
przymierzalni, w której kobiety się znajdowały. Caroline mimo usilnych prób nie
znalazła swojej sukni, którą dawno temu wybrała z matką i która była już
opłacona i miała na nią czekać, widocznie przyszłej teściowej się nie
spodobała. Te które wybrała matka Charlesa były obrzydliwe, mimo iż ich ceny
były niemal równowartością domku jednorodzinnego to ani trochę nie były w
guście prawniczki. Wiedziała jednak, że nie ma wyjścia i jak jej kazano
przymierzała owe suknie, obracała się dookoła i co chwilę puszczała sztuczny
uśmiech. Po paru godzinach przymiarek, pani Deneuve zakupiła zżółkłą sukienkę
do kostek ozdobioną wielką kokardą i mnóstwem świecących kamyków na gorsecie,
zapłaciła złotą kartą kredytową wielkiego banku i wyszła zostawiając Caroline w
środku. Gdy prawniczka wychodziła z salonu usłyszała jedynie od konsultantki,
która im pomagała szczere „przykro mi” i
„współczuję” i wyszła grzecznie jej przytakując. Wsiadła do limuzyny,
którą przyjechała z matką Charlesa.
- A jakieś „dziękuję” to już nie łaska? – zapytała wymownie
starsza kobieta.
- Ah tak, przepraszam i dziękuję pani Deneuve.
- Na przyszłość bardziej uważaj jak chodzisz po schodach,
nie chcemy, żebyś na ślubie miała podbite oczy. – powiedziała i skupiła wzrok
na najnowszym wydaniu Vouge’a.
- Witaj skarbie, tęskniłeś za mną? – powiedziała kokieteryjnie brunetka – nawet nie
wiesz misiaczku, jak się cieszę, że udało Ci się dzisiaj od niej wyrwać. –
posadziła mężczyznę na krześle, znajdującym się na środku pokoju, a sama
zaczęła krążyć wokół niego – Mam dla Ciebie małą niespodziankę, która z pewnością
Ci się spodoba. Mała niespodzianka, której nie doświadczysz przy boku tej…-
opanowała się i zawiązała mu oczy krawatem.
- Mmm podoba mi się to – wysyczał, gdy otoczyła go ciemność.
Ona w tym momencie zdjęła dolną część bielizny i zatkała mu usta, na co w
odpowiedzi usłyszała jego jęk.
- A teraz Charles zobaczysz na ile stać Vanessę Martins,
będziesz skomlał jak małe szczenię.
Chcę Shannona. CHCĘ SHANNONA.
OdpowiedzUsuń~ Aila
Ja też!!!!!!
UsuńKlamalas! Rozdzial nie jest krotki ale bardzo krotki! Haha a tak powaznie to takiej sytuacji z narzeczenstwem Caroline sie nie spodziewalam i ja rowniez czekam na Shannona, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFemale Robbery
Jeez, czy nawet pani prawnik kobieta po moim prawie przyszłym fachu musi przeżywać takie rzeczy? Nie ma sprawiedliwości na tym świecie :(
OdpowiedzUsuńMoja droga, nowa notka na www.baby-come-home.blogspot.com zapraszam i czekam naTwoj powrot bo nie mam co czytac! Buziaki, pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńFemale Robbery
Maly spoiler na www.mikaelson-family.blogspot.com
OdpowiedzUsuń