poniedziałek, 17 sierpnia 2015

5. Valencia Santana Row

Jestem z siebie dumna, że udało mi się coś napisać. Chcieliście Shannona to proszę bardzo, zaczynamy ! :D W prawdzie, zdaję sobie sprawę, że nie jest to dość satysfakcjonujące, jednak to taki mały przedsmak. Mam nadzieję, że spodoba się i czekam na Wasze opinie :)

Buźka ;***


***




SPOV

 „Ja Shannon, biorę Ciebie Caroline za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.”

Te słowa rozbrzmiewały w mojej głowie dzień w dzień, noc w noc. Ja o tym nie zapomniałem, obiecałem jej to i dotrzymam słowa. Nie mam pojęcia gdzie jest, ani co się z Nią dzieje, ale do jasnej cholery znajdę Ją, obiecuję. Znajdę i znowu będziemy szczęśliwi. Z rozmyślań wyrwał mnie ponury i donośny głoś Pitta „Do roboty Leto, nie ma taryfy ulgowej, to, że Twój brat jest gwiazdeczką w Hollywood nic nie zmienia, dom się sam nie postawi. Ale już!”. Niespiesznie ruszyłem w stronę rusztowania, gdzie czekały mnie kolejne krokwie do założenia. Straszny dzisiaj skwar, tak jak i 3 lata temu. Pamiętam ten dzień bardzo dokładnie. Niespełna rok po naszym spotkaniu w San Quentin. Na pewno nie jest to opowieść niczym z Disney’a, jednak dla mnie wciąż równie niesamowita. Aż się nie mogę nadziwić jaki mięczak się ze mnie zrobił przez ten rok od poznania jej. Stoję na chwiejącym się rusztowaniu i widzę wieżę kościoła Świętego Vincenta, nic się nie zmienił przez te 3 lata. W mgnieniu oka wspomnienia wróciły, pamiętam wszystko, jak dziś. Piękna biała suknia Caroline, długi welon ukrywający uśmiechniętą i pełną ekscytacji twarz. Pamiętam łzy mojej ukochanej i niepohamowany śmiech Jareda, kiedy zapomniałem słów przysięgi, chociaż wałkowaliśmy ją non-stop. Kurwa, jak mnie to wszystko dobija. Powinniśmy być dzisiaj razem, powinniśmy świętować ten dzień z Chris’em, Mary, Jaredem i Mamą.



***



Początek sierpnia, lato 2004 nie dawało o sobie zapomnieć. Niesamowicie wysoka temperatura sprawiała, że większość ludzi zostawała w domach, bądź klimatyzowanych biurowcach i centrach handlowych. Jednak na nieszczęście nie było to dane Caroline. Kobieta czekała w kancelarii aż przyjedzie po nią Jared i będzie mogła w końcu spotkać się i zamienić parę słów z bratem aktora. Wszystkie dokumenty miała poukładane, notes przygotowany, jednak nie wiedziała czego się spodziewać. Nigdy w życiu nie miała do czynienia z takimi przypadkami, nie była pewna czego powinna oczekiwać od niego. Jak się zachowywać w stosunku do niego, jaką postawę przyjąć. Jedyne co wiedziała to to, że nie miała dużo czasu. Widzenie miało trwać jedyne 15 minut i była pewna, że kolejne nie nastąpi prędko. Gdy Jared podjechał pod wysoki przeszklony budynek we wschodniej części Los Angeles, Caroline prędko zbiegła na dół i wsiadła do czarnego BMW witając mężczyznę pocałunkiem.

- Jak tam, zdenerwowany? – zapytała.

- No nie czuję się najlepiej – odparł – A Ty, wiesz o co masz wypytać, czego się dowiedzieć?

- Hmm niezbyt – odpowiedziała niezadowolona poprawiając spięte w kok blond włosy. – Powiedz mi coś więcej o nim. Jakim jest człowiekiem? Jak powinnam do niego podejść? – dopytywała.

- No wiesz Caro, ciężko mi cokolwiek powiedzieć na jego temat. Szmat czasu, kiedy ostatni raz z nim rozmawiałem. – zaniepokoił się zdając sobie z tego sprawę – Zawsze był tym niegrzecznym urwisem, wariatem, z którym dzieciaki nie mogły się bawić. Jak byłem mały imponowało mi to, wiesz taki wolny duch, przeciwko całemu światu. Jednak, gdy byliśmy w liceum zmienił się nie do poznania, niestety na gorsze. Ledwo co zdawał z klasy do klasy, szemrane towarzystwo, zaczął się alkohol, potem narkotyki. W sumie po latach z tego powodu przyjąłem rolę w Requiem, żeby jakoś mu to uświadomić. Po tym filmie przestał brać, jednak nie zmienił się. Na niczym mu nie zależało, żył z dnia na dzień, alkohol, imprezy, prostytutki, podejrzewam, że była to dla niego codzienność. Przez 6 lat nie miałem z nim kontaktu Caroline. Nie wiem jakim jest teraz człowiekiem, chciałbym Ci jakoś pomóc, ale nie potrafię. Jednak wiedz, że w głębi serca, gdzieś pod grubą warstwą życiowych śmieci, jest dobry.

Droga na lotnisko LAX zajęła im niespełna 45 minut. Do wylotu mieli jeszcze ponad 1,5h, więc po zaparkowaniu samochodu i kupieniu biletów do San Jose, udali się do Starbucksa. Nawet siedząc w kawiarni Caroline co rusz sprawdzała na nowo papiery i zapisywała nowe informacje, które wpadły jej do głowy. Po tym co powiedział jej Jared nie była w stanie wyobrazić sobie człowieka z którym za parę godzin miała się spotkać. W czasie godzinnego lotu założyła słuchawki na uszy i przy dźwiękach orkiestry Hansa Zimmera próbowała się odstresować i na chwilę zapomnieć o pracy i wszelkich innych problemach. Po dość krótkim i przyjemnym locie taksówka zabrała ich wprost do hotelu Valencia Santana Row.

- Wow – odparła kobieta – nie spodziewałam się po Tobie, że wybierzesz jeden z najdroższych hoteli w San Jose.

- No wiesz, patrząc na twoją jedwabną pościel w sypialni, oryginalne obrazy w korytarzu, marmurowe schody i zastawę stołową z białego srebra i kości słoniowej, jakoś nie wyobrażałem sobie zabierać Cię do hotelu Elan San Jose. – powiedział aktor i chwycił za bagaż blondynki.

- Spostrzegawczy jesteś.

Ruszyli razem w stronę lobby hotelowego, gdzie odebrali rezerwację i klucz do jak się okazało apartamentu dla nowożeńców.

- Zaszalałeś Leto – powiedziała zdziwiona Caroline.

- Dzięki, wiedziałem, że to docenisz – odparł ze śmiechem i podążyli w stronę windy. 

Apartament znajdował się na najwyższym piętrze i miał dostęp do prywatnego basenu znajdującego się na dachu. Olbrzymi pokój urządzony w nowoczesnym stylu, a na stoliku w salonie czekał już zmrożony szampan, truskawki i czekoladowe fondue.

- Chyba mają to wliczone w cenę – odparł Leto – bo nie przypominam sobie, żebym to zamawiał. Kieliszek szampana? – zaproponował nalewając trunek do dwóch wysokich kryształowych kieliszków.

- Dziękuję, przyda mi się na odstresowanie. Nigdy się nie denerwuje przed sprawą, tym bardziej przed spotkaniem z oskarżonym. W tym przypadku, nie mogę skupić myśli, boję się i nic nie ma dla mnie sensu, żadna wizja. Za dużo emocji w tym wszystkich – powiedziała i na raz wypiła cały kieliszek. – Idę wziąć prysznic i musimy się zbierać. – wyjęła z torby outfit na przebranie i skierowała do łazienki. Zamykając drzwi, wyjrzała zza nich i rzekła „Pamiętaj Jay, robię to tylko dla Ciebie”.



***



Więzienie San Quentin nie było pięciogwiazdkowym hotelem z prywatnym basenem i jacuzzi. Było więzieniem duszy. Więzieniem, które mimo siłowni, sal kinowych i koncertowych było miejscem wyczekiwania śmierci. Przynajmniej dla większości więźniów. Setki sal, łóżek i metalowych misek pokazywała jak ogromna liczba ludzi przewinęła się przez to więzienie. Caroline niepewnym krokiem weszła do sali wizyt, gdzie już czekał na nią brat Jareda. Młody, krótko ścięty mężczyzna ubrany w granatowe spodnie i białą koszulę siedział z założonymi rękoma przy niewielkim stoliku. Gdy kobieta weszła do pomieszczenia, gwałtownie zerwał się z krzesła i zilustrował ją wzrokiem, wzrokiem, który był przeszywający, aż do szpiku kości.

- No, no, no – zaczął – widzę, że mojemu braciszkowi poprawił się gust co do wybierania mi adwokatów. Ostatnim razem przysłał starego patafiana, z wąsem niczym Adolf Hitler i w dodatku śmierdzącego denaturatem i stęchlizną. Obrzydlistwo.  – odparł ze śmiechem i ironicznie ukłonił się przed młodą panią prawnik. Caroline podeszła bliżej i podając mu rękę przedstawiła się.


- Shannon Leto, niezmiernie mi miło – cichy, zachrypnięty i powodujący ciarki na całym ciele głos wydobył się z jego gardła jednocześnie odwzajemniając uścisk dłoni. 



5 komentarzy:

  1. Dzień dobry!
    WRESZCIEEEEEE!
    Tylko wiesz, że teraz będziesz miała gorzej, bo - nie wiem jak inni, ale ja napewno - będę cię teraz męczyć o błyskawiczne napisanie następnego. ;)
    To tak: nie podoba mi sie Jared. W sensie, nie ze jest beznadziejną postacią czy cos, tylko bardziej: czuje ze go nie lubie tutaj ;).
    Po krótkim fragmencie Shannona w mojej głowie pojawiła sie taka wizja "gangstera" :D Taki przystojny Bad Boy ale z wielkim serduchem... Ale to twoje opowiadanie wiec sie nie wtrącam do fabuły (no moze odrobinkę ;))
    ~ Aila

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam. Zgadzam się z poprzednim komentarzem. Też mi coś Jared nie pasuje. Jakiś taki niefajny. Ale to troje opowiadanie. A poza tym bardzo chętnie przeczytałabym już kolejny rozdział.
    PS. Zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boze a mojego kolejnego komentarza znowu nie dodalo, chamstwo z tym internetem. Wracajac do opowiadania to w ogole serio? Tylko takie malutkie cos z Shannonem? Zabije cie normalnie, ale zaciekawiasz, czuje ze ta wspolpraca bedzie wybuchowa dosc ale to tym bardziej bedzie na co czekac hehe

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy coś nowego? :)

    OdpowiedzUsuń