czwartek, 4 czerwca 2015

3. Java Chip Frappuccino

Witajcie po dość długiej przerwie, prawie miesiąc minął od ostatniego rozdziału, ale nareszcie znalazłam czas i udało mi się go napisać. Przyznam szczerze, że wcześniej miałam trochę inny zamysł, ale w trakcie drogi do pracy wpadł mi do głowy taki oto plan :D Więc zapraszam do czytania i komentowania :) 

Buziaki ;***

***

„Skarbie,

Tyle czasu minęło, a żadnych nowych wieści na Wasz temat. Wiem, że to moja wina i nie mogę się  z tym pogodzić. Chris cały czas o Ciebie pyta, już nie wiemy co mu odpowiadać z mamą. Każdego wieczora zasypia z Twoim zdjęciem. Tak bardzo tęsknimy. Przez ten czas zaoszczędziłem sporo kasy i kupiliśmy z mamą dom, jest w kiepski stanie, ale w wolnym czasie go remontuje, jak już będzie skończony przeprowadzimy się tam i ten mamy sprzedamy. Jutro jadę z Tomo i Vicky po meble do pokoju Mary, bo już jest pomalowany i nowa wykładzina założona. Jared trochę nam pomógł finansowo, jemu naprawdę dobrze się wiedzie. Chciał nawet cały nowy dom nam sprezentować, ale nie mogłem na to pozwolić, wiesz jak bym się  z tym czuł. Jak zarobię to mu oddam te kilka tysięcy. Chris się właśnie obudził, idę mu zrobić śniadanie. Kocham Cię.

Shannon.”


***


Jak zwykle nienagannie wyglądająca Caroline czekała właśnie przy stoliku w jednym z Kalifornijskich Starbucks’ów. Na 12 była umówiona z Jaredem Leto, aby omówić sprawę jego brata, jednak jak przystało na gwiazdę, spóźniał się. Kobieta zamówiła kolejną mrożoną kawę, gdyż na zewnątrz panowała niezwykle wysoka temperatura, a ona nie mogła pozwolić sobie na shorty i bluzkę na ramiączka. Kawiarnia tętniła życiem, każdy oblany potem z mrożonym napojem w ręku. Nagle w tłumie klientów zobaczyła Jareda, w czapce i okularach przeciwsłonecznych, wyglądał jak każdy przeciętny obywatel. Przystojny, dobrze zbudowany, lekki zarys mięśni widoczny przez wyciętą koszulkę. W jednej chwili zauważył prawniczkę i podszedł do nie zdyszany

- Cześć, bardzo Cię przepraszam, ale te korki i upał, starałem się jak mogłem. Poczekasz chwilkę, skoczę tylko po coś zimnego.

- Dzień dobry panie Leto, oczywiście. – odpowiedziała z lekkim przekąsem, ale w końcu klient nasz pan.
Za parę minut Jared wrócił do stolika i zdjął czapkę.

- Co tam słychać? – zapytał wyciągając z kieszeni telefon komórkowy.

- Ekhm – odchrząknęła Caroline, posyłając mordercze spojrzenie w stronę telefonu. Uważał to za niezwykle niekulturalne używanie telefonu w czasie rozmowy, tym bardziej formalnej. – Dziękuję, wszystko dobrze. Jest pan zainteresowany tym co udało mi się dowiedzieć w sprawie pana brata?

- Jasne, wybacz. Możemy przejść sobie na Ty, proszę? Nie czuję się komfortowo, jak zwracasz się do mnie per pan.

- Wolałabym nie, aczkolwiek jeżeli tak bardzo panu, tobie  - poprawiła się – zależy na tym, to proszę. Caroline – podała mu rękę.

- Jared. O wiele lepiej – powiedział i szeroko się do niej uśmiechnął. – Więc co udało się znaleźć odnośnie Shannona?

- Okay, więc sprawa nie będzie łatwa, miła i przyjemna. Z tego co wyciągnęłam akt oskarżenia jest dość potężny. Nie wiem ile z tego zrobił, w ile został wrobiony, ale mają mnóstwo dowodów, bardzo możliwe, że sfałszowanych, ale dowodów. Nie łatwo będzie je obalić. Mam znajomego w policji, powiedział, że pomoże mi i postara się wyciągnąć jak najwięcej się da. Jednak w związku z tym cena pójdzie w górę, niezależnie ode mnie.

- Nie ma problemu, tym się nie przejmuj.

- Co więcej? – zapytała sama siebie, spoglądając w przygotowane wcześniej notatki. – Na niekorzyść jest też to, że jest akurat w San Quentin. 90% wyroków to skazani na śmierć lub dożywocie. Nie wiem jakim cudem tam trafił, komuś naprawdę musiało na tym zależeć. Jeżeli się tam utrzyma, to będzie wielki, naprawdę.

- Ale jak to? Warunków podobno nie mają tam najgorszych. – dziwił się Leto.

- No nie, warunki mają całkiem w porządku, jak we wszystkich więzieniach teraz, no może oprócz Guantanamo. Będzie ciężko, bo ten kto go wrobił, ma dużo znajomości. Shannon nie miał prawa znaleźć się w tym więzieniu. Staram się też o wizytę u niego, ale nie jest łatwo, nawet dla adwokata. Pojutrze mam rozmowę telefoniczną.

- Wiem właśnie. Mi też nie pozwolili się z nim zobaczyć. Nie wiem co jest grane, jak gadaliśmy to chyba był w miarę w dobrej formie, ale kto wie jak długo.

Siedzieli tak i rozmawiali najpierw o Shannonie, a potem o różnych przyziemnych sprawach, aż minęła 17. Gdy skończyli temat starszego Leto, zupełnie zapomnieli, że są tam tylko w związku z pracą. Śmiali się wniebogłosy, obgadywali każdego klienta z osobna i sprzeczali na temat filmów. Na zewnątrz temperatura nadal nie spadała, a ludzi w kawiarni robiło się coraz więcej.

- Fuck! – zaśmiała się Caroline – właśnie skończyłam pracę, a miałam jeszcze tyle zrobić w kancelarii. Zagadałeś mnie! – rzuciła oskarżycielsko w stronę Jareda.

- Ja? – zapytał udając oburzenie – to ty cały czas paplałaś, że Leonardo DiCaprio jest najlepszym aktorem wszech czasów.

- Bo jest i już dawno powinien Oscara dostać, dobrze o tym wiesz ! Jadę do domu. – zebrała wszystkie swoje dokumenty porozrzucane po całym stoliku i spakowała je do teczki. – Było bardzo miło panie Leto, ale muszę złapać taksówkę i dotrzeć do domu. Dziękuję. – uścisnęła mu rękę, jednak on nie chciał puścić.

- Jestem samochodem, odwiozę panią, pani Williams. – miał równie poważny ton głosu, jak prawniczka. Całe jej ciało przeszły dreszcze.

- Dziękuję, ale poradzę sobie. – odparła nadal potrząsając jego ręką.

- Mhm, tak wiem. – wyszli cały czas trzymając się za przeciwne ręce, co wyglądało niezwykle komicznie. Jared zaprowadził kobietę pod czarne BMW i otworzył jej drzwi od strony pasażera i dopiero jak wsiadła puścił jej dłoń. Szybko obiegł samochód i wsiadł na miejsce kierowcy odpalając samochód.

- Jaki kierunek ? – zapytał patrząc jej się głęboko w oczy.

- 1396 Elevado Avenue.

- Ciekawe…około 7 mil ode mnie. – odparł i chcąc zmienić bieg niby niechcący musnął udo Caroline na co ona zastygła w bezruchu. Starała się nie dać po sobie tego poznać i jakby nigdy nic zapytała

- Sam mieszkasz? – sama była w szoku, że właśnie zadała TO pytanie. Karciła się za to w myślach.

 - Sam, chcesz zobaczyć mój dom? – zapytał z zawadiackim uśmiechem.

- Ammm nie, nie, tzn na pewno jest ładny, ale spieszę się do domu, do narzeczonego. – miała nadzieję, że to jej pomoże, bo widziała, że zmierza to w bardzo złym, choć strasznie pociągającym kierunku.

- Rozumiem, pewnie czeka już na panią z pysznym obiadem. – odparł nie spuszczając wzroku z drogi.

- Tak, tak sądzę.  – wszystko w niej buzowało. Nie pamiętała kiedy ostatnio była tak podniecona i zaciekawiona czyjąś osobą. Jego silne dłonie zaciskające się na kierownicy, piękne niebieski oczy.

- Jesteśmy na miejscu. – wyrwał ją z zamyślenia i wyszedł, żeby otworzyć drzwi. – Odprowadzę panią do drzwi.

Dla kobiety krótka droga od ulicy do wejścia do jej domu, która zwykle zajmowała 10 sekund, teraz dłużyła się w nieskończoność, jakby z każdym krokiem drzwi się oddalały. A on szedł za nią powoli, obserwując jej każdy krok. Czuła na sobie jego wzrok, na każdej części ciała. Gdy w końcu znaleźli się przy drzwiach, Caroline gwałtownie odwróciła się w stronę mężczyzny, żeby mu podziękować i pożegnać się.

- Dzięki za podwiezienie i dam znać, jak będę coś wiedziała na temat brata.

- Nie ma za co – odpowiedział niebezpiecznie zbliżając się do niej – Będę czekał na telefon. – Ich twarze dzieliły milimetry. Kobieta głośno przełknęła ślinę i nerwowo przygryzła dolną wargę, co było brakującym zapalnikiem. W jednej chwili usta Leto gwałtownie przywarły do jej. Delikatnie popchnął ją na zamknięte jeszcze drzwi i złapał za nadgarstki, co spowodowało, że teczka z dokumentami wypadła jej z rąk na ziemię. Uniósł jej obie ręce nad głowę i kontynuował wręcz brutalny pocałunek.

- Klucze – wysyczała, gdy tylko wyswobodziła się z jego pieszczoty. Jared puścił jej ręce i pozwolił poszukać ich w torebce, a sam podniósł dokumenty.

- A narzeczony? – zapytał gdy kobieta wciągała go za koszulkę do domu.

- Nie wróci szybko. – powiedziała na co Leto zatrzasnął tylko za sobą drzwi i podążył za kobieta na górę do sypialni. Dom był przeogromny. Długie korytarze z mnóstwem drogich obrazów. Sypialnia wielkości jego salonu połączonego z kuchnią. Na środku piękne łóżko ze stalową ramą, jedwabna pościel, niczym w pałacu. Nim się spostrzegł kobieta zaczęła ściągać z niego ubrania, rzucając je na podłogę. Niewiele myśląc zrobił to samo z jej ubraniami, a następnie popchnął ją na łóżko.

- O tak, chcę Cię w tym łóżku i mam zamiar przyprawić Cię o mdłości. – powiedział ochrypłym głosem i przywarł do niej całym swoim ciałem.


***


Caroline przygotowywała właśnie kolację, gdy usłyszała otwieranie drzwi. Po chwili w kuchni pojawił się Charles witając ją beznamiętnym pocałunkiem w policzek.

- Witaj, jak dzisiaj minął Ci dzień? – zapytała blanszując szparagi.

- Dziękuję, nie najgorzej. Głodny jestem. Idę się wykąpać, jak wrócę kolacja ma być na stole – oznajmił i skierował się w stronę łazienki. Po 20 minutach, gdy mężczyzna wrócił na stole naszykowane były już dwa talerze, a na nich krewetki ze szparagami z miodem i czosnkiem.

- Smacznego. – powiedziała nalewając mu białe wino do kieliszka.

- Ooo ty dzisiaj nie pijesz. Nie może być. Święto jakieś?! – dodał z pogardą widząc, że sobie nalała wodę. Caroline nie zareagowała na to, najzwyczajniej w świecie zaczęła jeść. – Rozmawiałem z mamą. Zamówiła te fioletowe kwiaty na ślub, które Ci się podobały.

- Chyba te które podobały się Twojej mamie, dla mnie te fioletowe były najbrzydsze. – pożałowała swoich słów od razu gdy wydobyły się z jej gardła. Charles gwałtownie wstał z krzesła i machnięciem ręki zrzucił prawie cały talerz jedzenia na ziemię. – Już ci coś mówiłem suko na temat jak masz się odnosić na temat mojej matki. Jak mówiła, że Tobie się podobały i specjalnie dla Ciebie je zamówiła, to doceń to i przestań pyskować, bo dobrze wiesz jak to się skończy. Ostatnie siniaki już Ci się zagoiły i chyba zapomniałaś jak masz się zachowywać. W dodatku przez Ciebie nie mogłem spokojnie zjeść kolacji, a jestem głodny. Sprzątaj to i to już. – krzyczał na nią jak szaleniec i skierował się na górę do garderoby. Po paru minutach zszedł ubrany w lniane spodnie i koszulę z podwiniętymi rękawkami.

- Wychodzisz? – zapytała kobieta.

- A co sobie myślisz, że zostanę tu z Tobą i umrę z głodu?! – trzasnął drzwiami i wyszedł, a Caroline osunęła się po ścianie i padła na podłogę. Nerwy jej puściły, była z siebie dumna, że przy nim udało jej się zachować zimną krew, ale kiedy wyszedł pękła. To było dla niej za dużo. Była jedynie popychadłem, nikim więcej. A najbardziej ironiczne z tego wszystkiego było to, że za parę tygodni miała zostać jego żoną. Posprzątała kuchnię, umyła podłogę, a naczynia włożyła do zmywarki. Sama również nie była w stanie zjeść posiłku, jedzenie rosło jej w ustach. Poszła pod prysznic, a następnie do sypialni, gdzie ułożyła się w pozycji embrionalnej i wspominała te miłe chwile dzisiejszego dnia. Nie żałowała, nie miała żadnych wyrzutów sumienia, była szczęśliwa. Dzisiejszy dzień z Leto dawał jej pewnego rodzaju nadzieję, nadzieję na lepsze jutro, nadzieję na wyrwanie się z tego koszmaru. Nawet się nie zorientowała kiedy usnęła, gdy poczuła przeszywający ból, spowodowany ciągnięciem za włosy i w rezultacie wyrwania części z nich. Ledwo otworzyła oczy, a ujrzała nad sobą narzeczonego wykrzykującego najgorsze wyzwiska pod jej adresem. Złapał ją za szyję i podniósł do pozycji stojącej przyduszając ją przy tym, a potem uderzył jej głowa o ścianę.

- Charles, przestań, to boli – zaczęła krzyczeć i płakać – proszę Cię, przestań, co ty robisz? – w odpowiedzi dostała z pięści w brzuch od pijanego mężczyzny.


- Jesteś śmieciem, nic nie znaczącą dziwką, wszystkie inne które posuwam w biurze są od ciebie więcej warte.  – powiedział, choć język mu się plątał. Był silny, mimo swojego stanu upojenia był strasznie silny i Caroline nie miała z nim najmniejszych szans. Gdy próbowała coś jeszcze powiedzieć i wydostać się z jego uścisku, poczuła jedynie silne uderzenie w szczękę i zemdlała. 

14 komentarzy:

  1. Dobra, jest dziwnie. Caroline... Jared, Shannon... Nie próżnowała XD
    Pisz następny szybciutko ;)
    ~ Aila

    OdpowiedzUsuń
  2. NIE WIEM CO NAPISAĆ :O
    PISZPISZPISZPISZPISZPISZPISZPISZ I NIE PRZESTAWAJ!
    czekam z niecierpliwością na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się rozdział, ale nie podoba mi się to, że przespała się z Jaredem. No i ten cały Charles. Jak on może ją tak traktować? Niech ona od niego odejdzie, przecież to zwykły dupek i damski bokser, który ją zdradza.
    Z poważaniem,
    J.B
    PS. Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie z tym o Jaredzie ~ Aila

      Usuń
  4. O kurcze... Ciągle nie wiem czego się spodziewać po tym opowiadaniu, ale tego że nasza pani adwokat prześpi się z Jaredem kompletnie się nie spodziewałam. Wow... Proszę niech już się pojawi Shannon:):) Czekam na dalsze rozdziały Twoich opowiadań. Pozdrawiam K:):)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja ulubiona kawa ze starbaksa ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja ulubiona kawa ze starbaksa ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja ulubiona kawa ze starbaksa ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się czemu mój komentarz dodał się trzy razy...

      Usuń
  8. O ŻESZ KURWA!!! Caroline i jednak nie przespanie się z Shannonem tylko z Jaredem? :o drugi szok jak taka fajna pani prawnik może się prowadzić z takim zerem jak Charles?! ja chce widzieć jak ten koleś ląduje gdzieś pobity (conajmniej) przez braci Leto :D
    o matko i córko czekam na więcej i kochana przepraszam że tak późno i w ogóle ;* kompletnie mam urwanie głowy i taką mam pustkę, że tylko na Mikaelsonach dodałam podwójny post (liczę, że będziesz zadowolona) a co do opowiadania do Marsach, to wiszę w próźni.
    Czekam na nowe części tutaj i na Charmante, nie muszą być szybko ale zeby były conajmniej tak fascynujące jak ta tutaj teraz :D
    Pozdrawiam buziaki,
    Female Robbery

    OdpowiedzUsuń
  9. dopiero teraz udało mi się znaleźć chwilkę żeby tu zajrzeć- przyjemnie się czytało - czekam na kolejny - dopiero wtedy coś powiem ;-) ps zapowiada się całkiem fajnie
    Pozdrawiam
    -K.B.

    OdpowiedzUsuń
  10. Heja, nie chcę naciskać, bo wiem, że masz dużo pracy, ale ten rozdział był miesiąc temu, a ja za tobą tęsknię i jestem ciekawa dalszej części...

    OdpowiedzUsuń